Paryż nazywany jest miastem parków i ogrodów. Ogromny wpływ na tereny zielone miasta miała wielka generalna przebudowa Paryża pod koniec XIX w. Zmieniono oblicze miasta poprzez poszerzenie ulic i budowę nowych placów, bulwarów oraz udostępnienie wielu parków i ogrodów dla wszystkich mieszkańców miasta. Cesarz Napoleon III zainspirowany parkami angielskimi, postanowił uczynić Paryż miastem przyjaznym i pełnym zieleni.
Skwery i parki Paryża są piękne. Dba się o te znane, uznawane za atrakcję turystyczną, ale też o te mniejszej wagi, usytuowane przy bocznych ulicach, będące miejscem wypoczynku oraz spożywania lunchów przez paryżan.
Kilka znanych parków, na przykład rozlegle Pola Marsowe prowadzące do wieży Eiffla czy Ogrody Tuilerie znajdujące się w sercu Paryża, między Luwrem, placem Zgody (place de la Concorde) i Sekwaną, są – mówiąc kolokwialnie – zadeptane przez ogromną rzeszę turystów przechodzących przez te miejsca, lub krótko odpoczywających, w trakcie przemieszczania się w kierunku najpopularniejszych budowli Paryża.
Miejscem nieco z boku, poza najpopularniejszymi trasami turystycznymi Paryża, przez to mniej „przeludnionym”, jest Ogród Luksemburski. Dla mnie, ten park miejski o powierzchni ponad 2 hektarów, jest miejscem niepowtarzalnym. Ten paryski ogród powstał około roku 1630 na życzenie drugiej żony i wdowy po Henryku IV, Marii Medycejskiej. W północnej części parku wzniesiono Pałac Luksemburski, obecnie będący siedzibą senatu. Ogród jest ważnym miejscem rekreacji i wypoczynku na lewym brzegu Sekwany.
W jego centralnej części znajduje się duże oczko wodne, a wokół zadbane trawniki, z pięknym klombami. W alejkach odchodzących od oczka stoją – z pozoru surowe, niemniej bardzo wygodne – fotele dla pragnących wypoczywać i relaksować się. W tym cichym, pełnym zieleni i wielości barw kwiatów miejscu można przebywać godzinami. Powierzchnia tego parku decyduje o tym, że oprócz wygrzewania się w słońcu można też odbyć miły spacer bądź pobiegać.
Oprócz większych czy mniejszych parków jest w Paryżu wiele skwerów. Są to obszary, na których obok trawników i ławek są miejsca spełniające funkcje rekreacyjne. Tam m.in. paryżanie grywają w boules.
Boules to gra znana już i w Polsce, w której wykorzystuje się metalowe kule. Swą historią sięga czasów starożytnych. Pierwszymi graczami byli Grecy i Rzymianie, choć sposób ich gry nieco się różnił. Ci pierwsi grali za pomocą okrągłych kamieni, drudzy, używając drewnianych kul pokrytych żelazem.
Dzisiejsza gra w boules jest podobno drugim pod względem popularności sportem rekreacyjnym na świecie, tak przynajmniej twierdzi światowy związek skupiający jej pasjonatów. Kraje, w których gra jest najbardziej popularna to Francja i Włochy, gdzie grywa się nie tylko dla sportu, ale przede wszystkim z powodów towarzyskich, co oczywiście daje się zauważyć patrząc na grających.
Boules jest grą przeznaczoną dla każdego, niezależnie od wieku, choć jeszcze do niedawna kojarzona była niemal wyłącznie ze starszymi ludźmi, głównie mężczyznami. Nie wymaga dobrej kondycji, ani specjalnych nawierzchni, najważniejsze jest towarzystwo i oczywiście kule.
Kolejnym miejscem wypoczynku paryżan jest Arena Luteki (Arènes de Lutèce), której główną część stanowi stary amfiteatr z I wieku n.e., otoczony parkiem. Lutecja to rzymska nazwa Paryża. Areny powstały w I wieku naszej ery i są jednym z najważniejszych śladów galo-romańskich w Paryżu. Amfiteatr mieścił 15 tysięcy osób. Ruiny areny odkryto w 1860 roku, podczas przebudowy budynków.
Wejście na arenę, z jednej z najstarszych ulic miasta, rue Mouffetard, jest mało widoczne. Stąd miejsce nie jest oblegane przez turystów, przez co panuje tam wyjątkowy spokój. Siedząc w odrestaurowanych częściowo rzędach, obserwując ludzi grających w różne gry można wyobrazić sobie odbywające się tu niegdyś przedstawienia teatralne, walki gladiatorów czy obchody rzymskich świąt.
Pisząc o pięknych parkach trzeba zapytać, czy Paryż jest miastem zielonym? Osobiście mam pewien niedosyt. Na mój gust powinno być nieco więcej zieleni na balkonach, niekoniecznie muszą to być kwiaty. Brak mroźnych zim pozwala uprawić w tych miejscach iglaki lub inne, karłowate drzewka, mające fantazyjny kształt i wygląd.
Z drugiej zaś odbiwszy w boczną uliczkę od rue Mouffetard, podziwiałem balustrady balkonów. Każdy kolejny budynek miał inne, wszystkie równie ciekawe. Czy można byłoby to dostrzec, gdyby balkony były ukwiecone? /Mirosław Sznajder/
