Wywiad ukazał się w numerze 7.
dwutygodnika ŻYCIE KRAŚNIKA
Mirosław Karwowski (na zdjęciu z prawej) – kolarz, interesujący mężczyzna, człowiek sukcesu prowadzący własną firmę w Warszawie, a przy tym zawsze wierny miejscu urodzenia – Kraśnikowi.
Skąd wzięła się pasja do kolarstwa i jakie były największe sukcesy w Twojej karierze?
Pasję zaszczepił we mnie mój wspaniały tata, Czesław. Poniekąd byłem skazany na to jako jedyny syn trenera i byłego zawodnika. To on odkrył we mnie żyłkę rywalizacji i sumienność. Potem potrzebna była bardzo ciężka praca, samodyscyplina, łut szczęścia, no i talent, bo kiedy byłem młodzikiem w dawnym makroregionie lubelsko-kieleckim kolarstwo zaczynało uprawiać ponad 160 chłopców, a do wieku seniora dotrwało tylko 15.
Na pewno warto uprawiać jakikolwiek sport i gorąco do tego zachęcam młodzież. Jeśli chodzi o moje sukcesy sportowe, to zaczęły się od wygrania odbywającej się w Kraśniku Wojewódzkiej Spartakiady Młodzieży w kolarstwie przełajowym. Było to w roku 1986. Najbardziej sobie cenię udział w Tour de Pologne i zajęcie na jednym z etapów, po pasjonującym finiszu, wysokiego szóstego miejsca. Poza tym ważny jest dla mnie brązowy medal Młodzieżowych Mistrzostw Polski w jeździe drużynowej na torze, zdobyty w 1990 roku wraz z kolegami z “Ogniwa” Szczecin oraz piąte miejsca w klasyfikacji Pucharu Polski w Kolarstwie Torowym za rok 1990. W całej karierze ścigałem się w ścisłej czołówce swoich kategorii wiekowych, wygrywając lub będąc w ścisłej dziesiątce w bardzo wielu wyścigach. Specjalizowałem się w jeździe na czas i w jeździe w górach, wielokrotnie zajmując czołowe miejsca w klasyfikacji Najlepszego Górala. W seniorach przez 5 lat odniosłem zwycięstwa w 16 wyścigach w Polsce jak również w Niemczech i Włoszech, poza tym wiele razy byłem w pierwszej piątce. Jak na chłopaka z małej miejscowości uważam to za wielki sukces.
Kiedy skończyłeś jeździć „zawodowo” i co o tym zadecydowało?
Zawodniczo kolarstwo przestałem uprawiać w 1996 roku. Stało się tak z różnych przyczyn. Najważniejszą była chęć skończenia dziennych studiów na AWF w Warszawie, poza tym byłem już zmęczony wieloletnim rygorem treningowym i będąc zdrowym, gdyż kontuzje szczęśliwie mnie omijały, postanowiłem zakończyć ten bardzo ciekawy i wspaniały etap mojego życia.
Czy udaje się podtrzymywać dawne przyjaźnie kolarskie z drużyny i peletonu?
Minęło już kilkanaście lat od zakończenia wyczynowego ścigania się. Czasami w Warszawie spotykam przy różnych okazjach paru dawnych kolegów z peletonu, na przykład przyglądając się organizacji Tour de Pologne. Do dziś przyjaźnię się z moim kolegą z drużyny w Kraśniku, Waldkiem Gawinem. Jeszcze nie tak dawno jeździliśmy na wspólne przejażdżki rowerowe.
Ze sportem nie zerwałeś kontaktów, nadal jeździsz, a Twoja praca zawodowa w Warszawie również jest związana z tą dziedziną życia. Proszę o kilka słów na ten temat.
Z uprawianiem sportu nie zerwałem, o czym świadczy mój przyjazd na zawody do Kraśnika. Jeżeli wszystko dobrze się ułoży będę też na wyścigu organizowanym w czasie Dni Kraśnika. Od 8 lat prowadzę swoją firmę, która zajmuje sie zarządzaniem prywatnymi kompleksami rekreacyjnymi, co też pozwala mi mieć częstszy kontakt ze sportem i prowadzić zdrowy tryb życia. Sport staram sie uprawiać regularnie, mam z nim styczność od 9 roku życia i czuję się z nim nierozerwalnie związany. Teraz uprawiam go już tylko w wydaniu rekreacyjnym, dla siebie, zdrowia, no i sylwetki.
W Twoim życiu był też poważny epizod związany z tym, że jesteś przystojnym, nietuzinkowym mężczyzną. Co to było za wydarzenie?
W roku 1998, za namową moich znajomych, dla zaspokojenia ciekawości wziąłem udział w konkursie Mister Poland. Na Lubelszczyźnie zdobyłem tytuł 1-vice Mistera, a w Finale Ogólnopolskim 4-vice Mistera. Była to fajna przygoda, do dzisiaj mam paru przyjaciół i znajomych z tamtego okresu. Nawiązałem wiele kontaktów, które ułatwiły mi udział w pokazach mody i reklamach, co trwało prawie 5 lat oraz w epizodach filmowych. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie życiowe. Na pewno zdobyłem obycie przed kamerą, uwidocznił się mój zmysł estetyczny i nabyłem umiejętności radzenia sobie w sytuacjach stresowych, co jest bardzo przydatne w dzisiejszych czasach.
Czy udział w konkursie MISTER POLAND w jakiś sposób wpłynął na dalsze życie?
Po części już odpowiedziałem na to pytanie. Dodam jeszcze, że zazdrośnicy zarzucali mi próżność, ja natomiast wiem, że otworzyło mi to “drzwi” do wielu sytuacji, których będąc w Kraśniku nigdy bym nie doświadczył i dało możliwość bycia w pięknych miejscach. Mogę powiedzieć, że ja życie przeżywam. Bardzo dużo podróżuję, oprócz Australii byłem na całym świecie. Nabrałem szacunku do inności i stale towarzyszy mi świadomość, że nasze życie zależy tylko od nas samych. Wszystkim, którzy mają marzenia dam radę, po prostu działajcie i niczego się nie bójcie.
Jak oceniasz organizację zawodów w Kraśniku?
Jeśli chodzi o zawody w duathlonie, to cieszę się, że w moim rodzinnym mieście mogę wystartować w tak fajny sposób zorganizowanej imprezie rekreacyjnej. Mój start nie należał do udanych, w ostatnim czasie przeszedłem anginę, brałem antybiotyki, co bardzo osłabiło mój organizm. Nie próbuję się jednak usprawiedliwiać. Kończąc taką morderczą imprezę, odbywającą się w ciężkich warunkach pogodowych, mimo braku właściwego przygotowania się, pokazałem, że nadal jestem sportowcem i tak się czułem. Zawsze z przyjemnością wracam do Kraśnika, a jeszcze chętniej tu startuję. To naprawdę były super zawody, brawa dla wszystkich. Życzę organizatorom, żeby z roku na rok było coraz więcej startujących. To jest świetna promocja dla miasta. Przy okazji dodam, że marzy mi się nazwanie Tour de Kraśnik memoriałem imienia mojego taty, Czesława Karwowskiego i w takim wyścigu będę co rok uczestniczył.
Co należy robić, żeby w wieku 40 lat imponować takim wyglądem i dobrą formę fizyczną?
Dziękuję za miłe słowa. Po prostu, czasami są potrzebne dobre geny, pewne rzeczy wynosimy też z domu rodzinnego. Potrzebny jest też łut szczęścia, świadomość prowadzenia prozdrowotnego trybu życia opartego na właściwej diecie, odpowiedniej ilości snu, no i wrodzona potrzeby ruchu i aktywności fizycznej. To daje energię, sprawia, że czujemy się szczęśliwi, no i… podobamy się kobietom. A mówiąc bardziej konkretnie, staram się regularnie, minimum 3 razy w tygodniu, uprawiać sport i są to różne dyscypliny. W zimie obowiązkowo narty w Pirenejach lub Alpach, a później oczywiście dużo kolarstwa. W dzisiejszych czasach dążenie do sukcesu musi wiązać się ze zdrowym wyglądem i dobrą formą fizyczną, to pomaga w kontaktach z innymi. Serdecznie pozdrawiam!
Rozmawiał: Mirosław Sznajder
na zdjęciu: Mirosław Karwowski w trakcie zawodów w Kraśniku
