Wiesław Zychowicz, jako czołowy młodzik Lubelszczyzny został powołany w 1978 r. do kadry województwa. 10 maja 1978 roku, na mistrzostwach okręgu w Radomiu, zajął wraz z Jurkiem Rostkiem II miejsce w jeździe parami. W Plebiscycie na najlepszego sportowca Kraśnika roku 1978 Wiesław Zychowicz zajął X miejsce. W 1979, kolejny rok z rzędu, powołano Zychowicza do kadry województwa. Latem 1979 roku postanowił rozstać się z kolarstwem i skoncentrować na nauce w szkole średniej. Do kolarstwa powrócił, ale już na emigracji. Zwieńczeniem wznowionej kariery stał się jego udział w XVI Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych, które odbyły się w Kielcach, w dniach 3-10 sierpnia 2013 r. Wiesław Zychowicz w wyścigu MTB, w grupie mężczyzn 41-50 lat, zdobył brąz dla nowej ojczyzny, Kanady.
O problemach, jakie napotykali młodzi kolarze Tęczy Kraśnik w latach 70. dowiadujemy się z wywiadu, jakiego udzielił Wiesław Zychowicz Życiu Kraśnika.
Ż.K. Co zadecydowało, że zacząłeś uprawiać kolarstwo?
W.Z. Moja przygoda z rowerem rozpoczęła się w 1976 roku, kiedy to za namową kolegi, Janusza Czubińskiego, który był już zawodnikiem sekcji kolarskiej Tęczy Kraśnik, wstąpiłem w jej szeregi. Funkcję trenera sprawował wtedy wielki miłośnik kolarstwa, Czesław Karwowski, potrafiący zmotywować do ciężkiego treningu grupę młodych chłopaków, do której należeli: Zbyszek Tokarczyk, Janusz Czubiński, Andrzej Brożek, Jacek Cyran, Andrzej Pankowski, Wiesiek Górski, Andrzej Plecha, Tomek Chamera, no i ja. Grupa była większa, ale po latach nie wszystkie nazwiska pamiętam. Atmosfera, jaką potrafił wytworzyć trener Karwowski była wspaniała, żadne trudy mnie nie zniechęcały i ściganie na rowerze stało się moją pasją na całe życie.
Ż.K. Kiedy pojawiły się pierwsze sukcesy sportowe?
W.Z. Wspólne treningi ze starszymi, mocniejszymi kolegami sprawiły, że dość szybko osiągnąłem wysoki poziom sportowy. Mając zaledwie 13 lat podjąłem wyzwanie i startowałem w kategorii młodzik, w której rywalizowali chłopcy w wieku 14-15 lat. W roku 1976 odniosłem swój pierwszy sukces, jakim było zajęcie 9 miejsca w końcowej klasyfikacji 6 wyścigów, organizowanych przez Wojewódzką Radę LZS. Wygrał ją kolega klubowy, Zbyszek Tokarczyk, a ja byłem najmłodszym zawodnikiem w pierwszej dziesiątce klasyfikacji końcowej. Bardzo miło wspominam ten okres, myślę, że były to najlepsze czasy kolarstwa w kraśnickiej Tęczy. W kolejnym sezonie miałem już rywalizować z zawodnikami w podobnym wieku, dlatego przygotowywałem się bardzo solidnie. Rok 1977 poprzedziły ciężkie treningi zimowe, które odbywały się w bardzo trudnych warunkach. Po marszobiegach w lasku na „fabrycznym” korzystaliśmy bowiem ze skromnej szatni, urządzonej w piwnicy trenera Karwowskiego. To wszystko jednak miało dla nas sens. Pamiętam, że byłem bardzo dobrze przygotowany do startów, co w dużej mierze zawdzięczałem też moim starszym kolegom z Tęczy, którzy nas, młodszych, wspierali.
Ż.K. Czy kolejny rok potwierdził Twój talent kolarski?
W.Z. Chyba raczej tak, ze względu na dużą liczbę dobrych wyników. Już na początku sezonu, 20 marca 1977 roku w Puławach, byłem III na Mistrzostwach Okręgu w przełajach. W kwietniu zająłem 4 miejsce w wyścigu „Witamy wiosnę”, którego trasę wytyczono dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Stoczyłem wyrównaną walkę z najlepszymi młodzikami województwa, Steblińskim i Kłosem z Żeglarza Puławy, trenowanymi przez samego Adama Wojewódkę oraz Michalskim z Budowlanych Lublin. Dużą rolę w tym wyścigu odegrało doświadczenie, jakiego mi jeszcze brakowało, był to bowiem mój pierwszy wyścig na szosie. Od tego wyścigu zacząłem liczyć się na szosach województwa i okręgu. W kolejnym znów stoczyłem wyrównaną walkę o miejsce na pudle, zajmując 5 miejsce w Kolarskim Kryterium „Dni Puław”. Bardzo mocno obsadzony wyścig wygrał Stebliński, przed zawodnikiem z Broni Radom. Mnie do 3 miejsca brakowało 4 punktów. W lecie, na zawodach w Lublinie stanowiących eliminację do mistrzostw Polski młodzików, zająłem 4 miejsce i wywalczyłem prawo wyjazdu na mistrzostwa kraju. Reprezentacja Lubelszczyzny młodzików w składzie: Stebliński (Puławy), Muszyński (Spółdzielca Lublin), Michalski (Budowlani Lublin) oraz ja, kolarz Tęczy Kraśnik, dołączona została do zgrupowania kadry województwa we wszystkich kategoriach wiekowych, trenującej w Sulejowie k. Piotrkowa Trybunalskiego. Tam po raz pierwszy spotkałem czołowego kolarza kraju, Janusza Pożaka. Z Sulejowa, pod opieką trenera Kamińskiego, pojechaliśmy do Ciechocinka, gdzie odbywały się mistrzostwa kraju. Najlepiej z naszej grupy wypadł Stebliński, zajmując 14 miejsce. W sierpniu był wyjazd pociągiem, z trenerem Karwowskim, do Leżańska na wyścig po szosach gminy Koryłówka. Zająłem 3 miejsce, po wyrównanej walce z najlepszymi młodzikami tamtego okręgu.
Koniec roku 1977, to niezbyt miłe wspomnienia, gdyż z funkcji trenera zrezygnował Czesław Karwowski. W tym samym czasie z uprawiania kolarstwa zrezygnowała też większość starszych kolegów. Przestały istnieć wspólne treningi i rywalizacja wewnątrz grupy.
Ż.K. Co działo się w sekcji po odejściu trenera i czołowych zawodników?
Opiekę nad nami przejął pan Chodara, ale w rzeczywistości sekcja była w rozsypce i trenowaliśmy sami. Do nowego sezonu przygotowywałem się wspólnie z Jurkiem Rostkiem, którego przyprowadziłem do klubu rok wcześniej. Na przełomie 1977 i 1978 po raz pierwszy organizowany był cykl wyścigów przełajowych o Puchar Naczelnika Kraśnika, w kategorii młodzików. Wygrałem wszystkie 4 wyścigi, ostatni odbył się 19 lutego 1978 r., zdobywając I miejsce i puchar podpisany przez Zygmunta Kusiaka. W lutym wyjechałem na zgrupowanie kadry województwa w Białce k. Bukowiny Tatrzańskiej, którą prowadził Kazimierz Kowalczyk ze Spółdzielcy. Miałem wówczas opinię najlepszego młodzika w województwie. Po powrocie, w Przełajowych Mistrzostwach Okręgu (Puławy 12.03.1978 r.) zająłem 3 miejsce, co uznałem za porażkę. Po obozie byłem przetrenowany i zmęczony, przegrałem ze słabszymi wcześniej kolegami ze Startu Lublin. Tydzień później, ponownie w Puławach, odbyły się Wojewódzkie Mistrzostwa LZS, na których byłem już pierwszy. Czekałem więc z niecierpliwością na rozpoczęcie sezonu na szosie. Miałem duże oczekiwania, chciałem dalej wygrywać, a nie było to przecież proste. 9 kwietnia wygrałem pierwszy wyścig sezonu „Witamy Wiosnę”, nad Zalewem Zemborzyckim. Tydzień później odbył się w Kraśniku Memoriał Józefa Kloca, który wygrałem. Radość była ogromna, przecież to wyścig w moim mieście, a ponadto bardzo ważny i ceniony w regionie. Rok 1978 był zdecydowanie udanym rokiem. Doczekałem się swojej kolejki, byłem najlepszym młodzikiem w województwie. Stało się tak, mimo że sekcja w Tęczy była w rozsypce, nie prowadzono stałych treningów a klub borykał się z kłopotami finansowymi. Sekcję kolarską tworzyło praktycznie dwóch zawodników, ja i Jurek Rostek. Na wyścigi woził nas swoim prywatnym samochodem sekretarz klubu, Tadeusz Stępniewski. 10 maja 1978 roku, na mistrzostwach okręgu w Radomiu, zajęliśmy z Jurkiem II miejsce w jeździe parami. Przegraliśmy z parą Broni Radom, z powodu defektu roweru Jurka. 16 maja 1978 r. w Lublinie, na drużynowych międzyokręgowych mistrzostwach młodzików zajęliśmy z Jurkiem II miejsce, wraz z dwoma kolegami, Dariuszem Bańką i Zdzisławem Golcem. Byliśmy najlepszym zespołem z naszego województwa. Przegraliśmy jedynie z potężnym zespołem, jakim była w tym czasie Korona Kielce. Kolejny start odbył się 10 czerwca w Długim Kącie, gdzie zająłem II miejsce. Latem 1978 r. brałem udział w mistrzostwach Polski młodzików w Bydgoszczy. Na zawody zawiózł nas swoim samochodem były kolega klubowy, Leszek Gałek. Udział zakończył się bez większego sukcesu, głównie z powodu braku odpowiedniego przygotowania. W plebiscycie na najlepszego sportowca miasta Kraśnika w roku 1978 zająłem X miejsce. Na Balu Sportowców 20 stycznia dyplomy wręczał naczelnik, Zygmunt Kusiak.
Ż.K. Uprawianie kolarstwa sprawiało satysfakcję, ale była to także droga przez mękę. Co było dla Ciebie motywujące?
Zdecydowanie radość z wygrywania lub bycia na tak zwanym pudle. Nie trwało to już jednak długo. Zima 1978/79 r. to był okres żmudnych treningów przed nowym sezonem. W tym czasie znów odbywał się cykl wyścigów o Puchar Naczelnika Miasta Kraśnika. Byłem wówczas juniorem młodszym. W wyścigach na naszym terenie zaciętą walkę stoczyłem z zawodnikami Budowlanych Lublin, Skowronkiem i Malugą. Ostatecznie zająłem II miejsce w końcowej klasyfikacji, wygrał Skowronek. W kategorii młodzików cykl wygrał Jurek Rostek. Po zawodach wyjechałem na zgrupowanie kadry województwa do Muszyny. Pod koniec obozu wygrałem wyścig wewnętrzny, pokonując kolegów z Lublina. Za tydzień były mistrzostwa Polski. Nie pojechałem z powodu braku środków. Jan Skowronek, z którym wygrałem tydzień wcześniej, został wicemistrzem Polski w przełajach. Byłem zawiedziony i rozczarowany. Odstawiłem rower i przestałem trenować. Po krótkiej przerwie wróciłem jednak do treningów. Już w kwietniu wystartowałem w Memoriale J. KLOCA, odbywającym się tradycyjnie w Kraśniku. Finiszowała w nim grupa około 15 zawodników. Była zacięta walka, ja uplasowałem się na wysokim V miejscu. Następnie, 1 maja, był udział w kryterium Buska Zdroju, gdzie zająłem 5 miejsce. Udział możliwy był dzięki uprzejmości dawnego kolarza Tęczy, Andrzeja Pankowskiego, który nas zawiózł. 6 maja odbyły się w Rejowcu Otwarte Mistrzostwa Wojewódzkiego Zarządu LSZ. Znów zacięta walka z lubelskimi zawodnikami i V miejsce. W lecie 1979 roku postanowiłem rozstać się z kolarstwem i skoncentrować na nauce w szkole średniej. Niełatwa decyzja podyktowana była brakiem odpowiednich warunków do uprawiania kolarstwa na wysokim poziomie. Nie mogłem zdecydować się na przeprowadzkę do Lublina, gdzie chciano mi dać szansę.
Ż.K. Można powiedzieć, że „stara miłość nie rdzewieje”, co w Twoim przypadku dotyczy kolarstwa.
W roku 1988, w Oldenburgu (Niemcy), rozmawiałem z kolarzami kadry Polski, którzy brali udział w wyścigu Dookoła Dolnej Saksonii. Dowiedziałem się, że mój dawny kolega i rywal, Jan Skowronek, jest aktualnym, górskim mistrzem Polski. Powróciły wspomnienia. Krótko po tym odwiedziłem miejscowy klub kolarski. Kolarstwo w Niemczech Zachodnich nie było wówczas popularnym sportem .Skończyło się więc tylko na rozmowie.
W roku 1990 wyjechałem na stałe do Kanady. Osiedliłem się w pięknym Vancouver. Nowy kraj, nowy język i obyczaje, praktycznie zwrot w życiu o 180 stopni, dlatego nie było czasu na przyjemności i rower musiał zniknąć na kilka lat. W roku 1997 przeprowadziłem się do Calgary. Tutaj poznałem grupę Polaków, którzy spędzali dużo czasu na rowerach górskich w pobliskich górach. Spróbowałem swoich sił, zafascynowała mnie ta forma kolarstwa. Sama jazda na rowerze nie wystarczała mi, zapragnąłem ścigać się, tak jak przed laty w Kraśniku. Mój pierwszy start w wyścigu dla amatorów miał miejsce w 2000 roku. Sukcesy pojawiły się szybko, byłem nawet III w Pucharze Kanady. Zacząłem też ścigać się na szosie. Prawie zawsze zajmowałem miejsce w czołówce. Stwierdzam, że kolarstwo jest tym, co potrafię dobrze robić i daje mi ogromną satysfakcję. Nie zawsze jednak wystarczało czasu, trzeba było szukać kompromisu, by pogodzić pasję z innymi obowiązkami. Dobre wyniki sprawiły, że w roku 2013 ścigałem się w Polsce na XVI Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych, które odbyły się w Kielcach. Był to mój pierwszy, po wielu latach, występ w Polsce. Bardzo dobrze czułem się w kraju. Powróciły miłe wspomnienia z okresu reprezentowania barw Tęczy. W roku 2014 startowałem w trakcie Dni Kraśnika i w TDP amatorów. Zapowiadam, że to nie są moje ostatnie starty w Polsce. (rozmawiał: Mirosław Sznajder)
