Wywiad z… Henrykiem Sztyberem, jednym z pierwszych po wojnie mieszkańców Dąbrowy-Bór (od roku 1954 Kraśnika Fabrycznego)
Życie Kraśnika. Jacy ludzie zasiedlali Dąbrowę-Bór na początku lat 50.? Jakie relacje międzyludzkie wówczas panowały?
Henryk Sztyber. W latach 50. do pracy w Kraśnickiej Fabryce Wyrobów Metalowych przybywali ludzie z różnych stron Polski. Do jej uruchomienia skierowano doświadczonych fachowców ze Skarżyska Kamiennej, Starachowic, Warszawy i Lublina. Wszyscy zamieszkiwali na osiedlu Dąbrowa-Bór. Kolejne nabory pracowników prowadzono wśród absolwentów szkół ze Śląska, Gdańska, Bydgoszczy, Chełma i Zamościa. Wraz Henrykiem Konopką i Włodzimierzem Mosakowskim przybyliśmy do Dąbrowy 1 sierpnia 1950 roku, zaraz po ukończeniu Gdańskich Technicznych Zakładów Naukowych, jako technicy-mechanicy. Przyjmował nas wraz z trzema innymi technikami sam dyrektor, Jan Tuszyński. Po 2 tygodniach mieszkania w hotelu, w bloku nr 25 (w pierwszych latach po wojnie posługiwano się przedwojenną numeracją budynków, blok 25 to ul. Sikorskiego 16 – red.) dostaliśmy mieszkanie w bloku nr 12 (ulica Sikorskiego 7), gdzie we trzech zajmowaliśmy pokój i mieliśmy do dyspozycji kuchnię. W niedługim czasie odwiedził nas dyrektor naczelny Stanisław Dziuba, aby zobaczyć jak nam się mieszka. Kiedy przyjechałem do Dąbrowy-Bór w fabryce pracowało i na osiedlu mieszkało poniżej tysiąca osób. Stosunki międzyludzkie w tej grupie były nie tylko poprawne, ale wręcz koleżeńskie i przyjazne. Wszyscy byli dla siebie życzliwi, często spotykaliśmy się na ulicy, na placach i seansach kinowych. W niedzielę grupowo szliśmy ścieżką przez las do kościoła w Urzędowie.
Ż.K. Często słyszy się opinie, że lata 50. to bardzo ponury czas, ludzie czuli się zastraszeni przez UB i najogólniej mówiąc panował komunistyczny terror. Czy tak wyglądało powojenne życie w Kraśniku Fabrycznym?
H.Sz. Wiadomo, władza ludowa wyznawała socjalistyczną ideologię i dbała, by zasady wynikające z tej ideologii były wpajane i przestrzegane. Ludzie w niewielkiej na początku osadzie żyli bardzo spokojnie. Czuli się bezpiecznie, mieli pracę, mieszkanie i zaopatrzenie, na miarę tamtych czasów. Nie odczuwało się żadnych zagrożeń, ani obaw przed aparatem władzy. Dziś tamte czasy inaczej się interpretuje, chyba w niektórych sytuacjach dopatrujemy się zbyt wiele.
Ż.K. Czy w pierwszych latach po wojnie prześwietlano ludziom wojenne życiorysy i dało się zauważyć gorsze traktowanie, np. z powodu przynależności do AK?
H.Sz. Życiorysy mieliśmy różne, ale nie znam przykładu, z mojego dość szerokiego otoczenia, by ktoś po latach skarżył się, że był po wojnie inwigilowany lub doznał przykrości ze strony władzy czy przełożonych z powodu przynależności w latach wojennych do jakiejś formacji zbrojnej. Owszem, istniał UB, zapewne obserwował zachowania ludzi i z niektórymi przeprowadzał rozmowy, ale nie było żadnego terroru i gnębienia pracowników czy mieszkańców. Jeżeli zdarzały się gdzieś przypadki stawiania zarzutów i oskarżeń, to ich skala nie była zauważalna dla większości mieszkańców. O przynależności kogoś konkretnego do AK nie miałem żadnej wiedzy. Na zebraniach politycznych mówiono niejednokrotnie o grupach akowskich za okupacji i w pierwszych latach po wojnie, napadających na urzędy czy wioski, w których działały AL lub BCH. Nikt z nas tego jednak nie weryfikował, być może w ten sposób podburzano ludzi. W fabryce osoby bezpartyjne pełniły funkcje kierownicze, zarówno w wydziałach produkcyjnych, jak i administracji. Dla przykładu głównym technologiem, a później dyrektorem technicznym, był inż. Wojciech Kosowski, syn przedwojennego pułkownika. Nikt mu tego nie wypominał. Z tym terrorem i prześladowaniem inaczej myślących jest dużo przesady ze strony współczesnych politologów i apologetów ustroju kapitalistycznego.
Ż.K. Jak Pan wspomina rok 1959 i wydarzenia czerwcowe?
H.Sz. Wydarzenia z czerwca 1959 r. oceniam jako błąd władzy, która zbyt rygorystycznie zareagowała na fakt organizowania mszy polowych czy komunii dzieci. Istniały przecież inne rozwiązania w ramach dialogu i konsensusu. Ukaranie organizatorów odbiło się szerokim echem w całym społeczeństwie, wychowanym w tradycji chrześcijańskiej. Młoda jeszcze władza ludowa nie doceniając zakorzenionej w naturze ludzkiej tradycji, straciła w ten sposób mandat zaufania społecznego. Same wzniosłe idee, jakimi się posługiwała, zostały wtedy mocno nadwerężone w konfrontacji z rzeczywistością. Wnioski z nieomylności tych idei władza wyciągnęła w późniejszych latach i dużo łatwiej wyrażano zgodę na budowę kościołów i innych obiektów sakralnych.
Ż.K. Pierwsze lata powojenne nie rozpieszczały ludzi. Za ciężką pracę nie mogli pozwolić sobie na atrakcyjne wczasy. Umeblowanie mieszkania również wymagało wielu lat odkładania pieniędzy, ubrania nie były tanie. Co wobec tego cieszyło ludzi, było dla nich motywujące?
H.Sz. Tak, pierwsze lata powojenne nie rozpieszczały rodaków. Ludzie jeszcze mocno odczuwali piętno mrocznej okupacji hitlerowskiej. Ale uwolnieni od bestialskiego zagrożenia nawet w warunkach bardzo trudnych potrafili się cieszyć i być życzliwi dla siebie. Tu zacytuję fragment mojego listu pisanego do kolegi pod koniec lat 90.
„Ludzie wtedy skromnie żyli,
Bo kraj z gruzów się podnosił.
Lecz się bardziej przyjaźnili
O jałmużnę nikt nie prosił.
Wszyscy mieli zatrudnienie
I mieszkania dostawali,
Podnosili wykształcenie
I wzajemnie się wspierali.
Każda firma i fabryka
Szanowała pracownika.
Za pracę nieźle płacono
I do pracy dowożono.
Pewność pracy i przyszłości
Przyjaźń ludzka i jej klimat,
Mimo wschodniej zależności
W mej pamięci mają prymat.”
Ż.K. Co sądzili kraśniczanie o połączeniu dwóch Kraśników w roku 1975?
H.Sz. W środowisku, w którym ja pracowałem i mieszkałem, ogromna większość przyjęła ten fakt z entuzjazmem, gdyż miasto nie tylko stało się większe i bardziej prężne, ale również bardziej czytelne pod względem adresów i usług świadczonych dla mieszkańców. Jednak zdarzały się opinie, przyzwyczajonych do istniejącego porządku oraz lokalnych patriotów, że lepiej było, gdy istniały dwa miasta.
Henryk Sztyber w latach 1950-1962 pracował w KFWM (konstruktor, mistrz produkcji), 1962-68 zastępca dyrektora ds. technicznych w MPGK, 1968-1970 zastępca dyrektora szpitala powiatowego, 1970-72 dyrektor naczelny KPB, 1972-1990 dyrektor ZDZ.
Wywiad ukazał się w numerze 8(40) gazety ŻYCIE KRAŚNIKA
Henryk Sztyber pracując w MPGK był jednym z inicjatorów zbudowania parku obok „smolucha”. Z jego inspiracji powstała w nim fontanna, którą zaprojektował.
